Nie dopuściłem do chrztu mojej młodszej Córki - los sprawił, że mogłem sam podjąć taką decyzję. Oczywiście byłem obiektem dywanowych nalotów ze strony rodziny - brylują w tych sprawach dziadkowie, co zrozumiałe - ale po paru latach dano mi spokój. Dziś Córka ma 7 lat, jest w II klasie publicznej podstawówki. Jako jedyne dziecko spośród 18 uczniów klasy integracyjnej (5 dzieci ma pewne upośledzenia intelektualne) nie chodzi na religię. Oczywiście nie chodziła na nią już w przedszkolu. NIGDY nie spotkałem się z ŻADNĄ oznaką odtrącenia, wytykania, dokuczania czy pognębiania (celowo nie używam nachalnie pchającego się wyrazu "nietolerancja", bo jest już chwastem) mojej Córki zarówno u dzieci jak i opiekunek czy nauczycielek. Nie jestem wyznawcą żadnej religii alternatywnej dla katolicyzmu. Mieszkamy w Gliwicach, w środowisku skatoliczonym wg średnich wzorców ogólnopolskich. Tedy nie lękajcie się - to kler umiejętnie podsyca przekaz o tym, że dziecko szkolne będzie szykanowane, prześladowane i piętnowane przez własne środowisko.

// Wściekły Azot //